Ostatnio naszło mnie na pisarstwo. Swoimi bezsensownymi wypocinami podzielę się z wami. Będzie to początek początków... głównie chodzi rodzinę Valthienne oraz jej losy przed jej narodzinami, jak i po. Zapraszam...
1.
-Biała ściana! Gratulacje, mój idioto.
-Cisza! Jeszcze nas wyczają i tyle z nas będzie. Musimy ją jakoś obejść... widzę tam jakiś urąb, chodź.
Bramn pchnął wilczycę przed siebie i jeszcze raz rzucił spojrzenie za siebie. Paradoksalnie, na błękitnym i czystym niebie słońce miło oświetlało jesienny krajobraz. Pogoda ani trochę nie pasowała do sytuacji, w jakiej znajdowały się wilki. Młoda para- Branm i Nevarii poszukiwali spokojnego miejsca na osiedlenie, ale jak to w życiu bywa, coś musiało nie pójść po ich myśli. Wędrowali od kilku dni, samotnie pośród nieznanego lasu. Starali się przetrwać, mimo, że w około warunku w ogóle im nie sprzyjały. Do tej pory mieszkali razem ze swoim stadem w wiecznie zielonym oraz przyjaznym lesie Lohnaz. Kiedy jednak stary władca zmarł, na tron wstąpił jego zaborczy i brutalny syn Altegorn. Młodzieniec nie miał pojęcia o rządach, zamiast opiekować się stadem wolał wystawiać przyjęcia oraz organizować walki na śmierć i życie pomiędzy swoimi wojownikami. Podczas jednego spotkania natknął się na młodą i piękną Nevarii. Od razu wpadła mu w oko, jednak był świadomy tego, że wadera posiada już partnera. Wtedy powziął się nowego zadania- musiał zniszczyć rywala, choćby nawet miał targnąć się na jego życie. Mimo swoje chytrego planu, Bramn wyczuł, że z młodym jest coś nie tak. Kiedy plany Altegorna zawiodły, wyzwał basiora na pojedynek. Nagroda była prosta- kto przejdzie próbę, zostaje na zawsze u boku Nevarii. Walka toczyła się bardzo długo, mimo to nie było widać jej końca. Altegorn w końcu nie wytrzymał i użył czaru, co było zabronione. Powalony Bramn nie miał szans na przeżycie, wtedy to przed rozwścieczonego alphę wyskoczyła młoda wadera. Młodzieniec bardzo zdziwił się na jej reakcję, jednak to od razu ustąpiło złości. Mimo, że to on złamał zasadę, nałożył na parę banicję z jego ziem. Wilki musiały ją opuścić inaczej zostałyby na miejscu zabite. Teraz błąkają się w poszukiwaniu nowego miejsca, gdzie mogłyby osiąść na lata.
-Ruszaj się, nie mamy czasu. Młody pewnie wysłał na nas swój oddział, niech go diabli wezmą.
Daleko za ich plecami dźwięk wycia odbijał się echem od całego lasu. Byli ścigani przez Elitarnych- oddział najlepszych wojowników Watahy Wokhe. Nadzieja na zgubienie ich przyszła wraz z zobaczeniem wnęki w wielkiej, wapiennej ścianie koło której właśnie biegli. Po doczłapaniu się, wilki od razu schowały się w wąskim i ciasnym tunelu.
-Dziękuję za takie warunki. Ile będziemy tutaj siedzieć?- Wrzasnęła Nevarii.
-Do póki patrol nie wróci.-Odparł spokojnym głosem Bramn.
-Czyli utknęliśmy tutaj na dobre.- Powiedziała pod nosem wadera.
Oboje przybliżyli się do siebie, aby zrobić sobie więcej miejsca. Słońce powoli zbliżało się do horyzontu, niebo przybrało pomarańczowo-fioletową barwę. Para była skazana na tą wnękę- inaczej, pośród gęstego i obcego lasu marny byłby ich los.